poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział trzeci.


Ziewnęłam, wyginając się na wszystkie możliwe strony, jakby chcąc się przedostać przez mały otwór na drugą stronę pomieszczenia.  Próbowałam stworzyć trzymającą się kupy historię, lecz było to trudne. Zacznijmy od tego, że wpadł do mojego pokoju braciszek z moim ukochanym, mówiąc coś o imprezie w klubie. Tam z Bartmanem walczyłam o miano „najmocniejszej głowy kadry”. Kto mnie zaniósł do pokoju? W ogóle, czy to mój pokój? Mruknęłam niezrozumiałe dla siebie wyrazy i opadłam na poduszki. Nie wiem, czy wygrałam, ale zamierzałam przespać dzisiejszy dzień w ramionach Cristiana. Tak też zrobiłam. Przytuliłam się do pleców mężczyzny, kreśląc na jego torsie niezidentyfikowane wzorki. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że to nie jest ta klatka piersiowa, której oczekiwałam. Otworzyłam oczy, patrząc na siatkarza leżącego obok przestraszonym wzrokiem. On także się obudził, mówiąc do siebie, jak to go boli głowa. Nie wiedziałam, jak zareagować, w dodatku byłam w samej bieliźnie. Nie chcę wiedzieć dlaczego.
- Guma?! – wrzasnęłam tak, że obudziłam mniej więcej cały hotel, a jeśli nie, to chociaż trzy czwarte osobników znajdujących się tutaj. Rudowłosy jak oparzony wyskoczył z łóżka, potykając się przy okazji o nogi leżącego na podłodze Możdżonka – nie chcę wiedzieć co on tutaj robi – pokazałam głową na najwyższego – ważniejsze jest dla mnie to, dlaczego jestem tutaj ja.
- A skąd ja mam wiedzieć?! – naburmuszony zabrał ciuchy i wpełzł do łazienki prawie niezauważony. Usłyszałam, jak puszcza wodę. Porwałam bluzkę Marcina, która sięgała mi do kolan. Była idealna jak na mój strój, w którym właśnie byłam. Przynajmniej nic nie było widać. Zabrałam jeszcze na wszelki wypadek dwie butelki wody niegazowanej. Przydadzą się na potężnego kaca.

- O, Natalia! – krzyknął ucieszony Bartosz, szczerząc się, jakby ktoś dał mu milion cukierków. Rzuciłam mu bezgłośne „zamknij się” i usiadłam przy stoliku, gdzie znajdowali się już Kubiak, Bartman, Nowakowski, Jarosz i mój brat – widzę, że nie rozstajesz się ze swoim nowym ulubionym piciem. – rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie. Natychmiastowo poderwałam się z miejsca, widząc kto wchodzi na stołówkę. Tak. Nie kto inny jak skacowany, nieobecny, niezwykle przygarbiony Savani. Pisnęłam jak mała dziewczynka i pozwoliłam mu wtulić twarz w moje włosy. Oboje tego potrzebowaliśmy.
- Gdzie byłeś? – splotłam nasze dłonie, kierując się w stronę jedynego wolnego stolika – w nocy?
- Nie wiem jakim cudem… - westchnął cicho – u Michała Winiarskiego.
- Co? – parsknęłam śmiechem, natychmiast robiąc się poważna – Dobra, ja wcale nie jestem lepsza. Spędziłam noc u Zagumnego i reszty… - spojrzałam na niego, jakby wyczekując jego reakcji. Ten tylko wzruszył ramionami, śmiejąc się pod nosem – coś w tym śmiesznego? Jak już miałam z kimś spać, to lepiej, żeby to był związek kobieta i mężczyzna, niż mężczyzna i mężczyzna.
- Dobra, wynagrodzę Ci to dzisiaj. Zabieram Cię wieczorem na kolację. Jutro rano wyjeżdżam…
- Musisz? – moja mina od razu zrobiła się skwaszona. Nie chciałam żeby wyjeżdżał. Pewnie znowu spotkamy się za kilka tygodni, a ja podczas tych dni, kiedy jego nie ma obok, zabawiam się uczuciami innych. Tak, proszę państwa. Natalia Kurek wcale nie jest zakochaną po uszy asystentką trenera, we włoskim siatkarzu. Nie. Bawię się uczuciami facetów, jakby to były zabawki. A przynajmniej bawiłam. Potem był Michał. Kubiak. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Może za dużo? Może to, co było między nami, jest dalej? Może nic się nie wypaliło? Może powinnam o tym powiedzieć? Może nie powinnam pocieszać się jednym, kiedy drugiego nie ma obok? Skarciłam się sama w myślach. Tak nie może być. Muszę dorosnąć. Muszę o wszystkim powiedzieć i jednemu, i drugiemu. Chyba, że już się domyślili. Wtedy… wtedy nie będzie tak kolorowo, jak powinno być.
- Muszę. Trener dał mi tylko kilka dni wolnego, żebym mógł się z Tobą zobaczyć, bo jak twierdzi… - odchrząknął teatralnie i przybrał wyraz twarzy, niczym pan z kabaretu, kiedy nie może wytrzymać ze śmiechu, a jednak musi zachować powagę - „Bez Natalii usychasz. Zobacz się z nią i graj wreszcie jak prawdziwy Cristian” – ukazał rząd białych zębów, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Zaśmiałam cicho i przytuliłam do niego, wsłuchując się w bicie serca. Serca, które biło tylko dla mnie.

- A pamiętasz, jak wtedy na meczu nie wiedziałam, którą koszulkę założyć, to zmieniałam co set Kurkową na Twoją? – zaczęłam się śmiać, wijąc się po łóżku. Niewątpliwie było za małe na dwie osoby, a już w szczególności dla siatkarza i dziewczyny, którzy zaczęli wspominać dawne czasy. Każdy mógł usłyszać huk spadającego Cristiana na podłogę – żyjesz? – wyjrzałam zza krawędzi mebla, aby sprawdzić, co z ukochanym. Przecierał obolały, czerwony łokieć – W ogóle… Musimy porozmawiać. Zanim wyjedziesz. Mam mieszane uczucia, co do Nas.
- Gdybyśmy poszli na tą kolację, nic takiego by się nie stało – mruknął skrzywiony. Podniósł się, siadając na łóżku, miażdżąc mi przy tym rękę – i wiesz co? To Twoja wina – chciał dodać coś jeszcze, lecz nie zdążył. Do pokoju wparował Bartman, razem z Jarskim i resztą obstawy.
- Stwierdziliśmy, że skoro Savani jutro wyjeżdża, to zrobimy imprezkę pożegnalną – wyszczerzył się Jarosz, uderzając Zbyszka łokciem.
- Ah, no tak – podrapał się po głowie, wyciągając zza pleców trunek, w postaci wódki. – Mam nadzieję, że Ci pasuje? A w sumie, to mamy nadzieję. – przewróciłam teatralnie oczami, poprawiając pogniecioną koszulkę oraz zakładając na nogi kapcie.
- Wy sobie tutaj pijcie, ja idę porozmawiać z trenerami. Kazali mi wpaść, podobno jakaś nowa taktyka, czy coś… - uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na wszystkich zebranych w pokoju. Było naprawdę fajnie. Przyjęli Włocha jak swojego. Nie wiem, czy dlatego, żeby nie zrobić nam przykrości czy dlatego, że serio go lubili. Raczej to drugie. Oni z byle kim nie piją. – ciekawe czy wiecie, że w porównaniu do innych, ma mocniejszą głowę od was – mruknęłam tylko do siebie, zostawiając za sobą rozbawioną bandę mężczyzn. A może raczej dzieciaków. Pokręciłam głową i wyszłam przed hotel. Usiadłam na pamiętnej ławce, gdzie pierwszy raz się pogodziliśmy i westchnęłam.
- Natalia, musisz się zmienić. Nie możesz dalej taka być. – usłyszałam głos, jakby z tyłu głowy. Dobrze wiedziałam, kto to mówi.
- Baw się uczuciami mężczyzn tak, jak oni bawili się Tobą. Pamiętaj, co się stało na studiach. – powiedział drugi głos. Tak. Pamiętałam, co się wtedy działo. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Byłam skrytą, nieśmiałą osobą bojącą się spytać, gdzie teraz mam wykłady. Wszędzie chodziłam sama. Dlaczego? Cóż, ciążyła także nade mną presja nazwiska „Kurek”. Gdzie się nie pojawiłam, było: to Ty jesteś siostrą Bartka, tego siatkarza? Wolałam być sama. Nikt nie mówił mi, co mam robić. Nikt też nie nauczył mnie, jak żyć. Przed oczami stanął mi obraz z jednej z imprez. Dostałam zaproszenie od chłopaka. Mojego chłopaka. Kochałam go, a on kochał mnie. Przynajmniej tak mówił. Co by było, gdybym wtedy nie zobaczyła go w toalecie z inną? Pewnie dalej bylibyśmy razem, może tworzylibyśmy szczęśliwą rodzinkę, a ja żyłabym w kłamstwie, że zawsze był mi wierny. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości tekstowej. Zgrabnym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy.
„Wszyscy są już u Ciebie. Możesz przyjść. Pamiętaj, tylko cicho.”
Tak. Wcale nie szłam do trenerów. Potrzebowałam kogoś, kto jutro nie wyjedzie. Podniosłam się z ławki, zostawiając wszystkie złe chwile za sobą. Spojrzałam w okno mojego pokoju, gdzie bawili się siatkarze. Sprawiałam wrażenie szczęśliwej. Taką widzial mnie Cristian oraz mój brat. I wszyscy inni. Tylko jedna osoba wiedziała, że sama nie wiem, z kim chcę być. Ruszyłam w stronę drugiego piętra. Zapukałam do drzwi, a kiedy te się otworzyły, wpadłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i najnormalniej w świecie rozpłakałam.


to jest takie zagmatwane i w ogóle, Boże, ale niedługo się to ogarnie.
nie wiem kiedy następny. szkoła. wszystko. trochę brak czasu.