poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział trzeci.


Ziewnęłam, wyginając się na wszystkie możliwe strony, jakby chcąc się przedostać przez mały otwór na drugą stronę pomieszczenia.  Próbowałam stworzyć trzymającą się kupy historię, lecz było to trudne. Zacznijmy od tego, że wpadł do mojego pokoju braciszek z moim ukochanym, mówiąc coś o imprezie w klubie. Tam z Bartmanem walczyłam o miano „najmocniejszej głowy kadry”. Kto mnie zaniósł do pokoju? W ogóle, czy to mój pokój? Mruknęłam niezrozumiałe dla siebie wyrazy i opadłam na poduszki. Nie wiem, czy wygrałam, ale zamierzałam przespać dzisiejszy dzień w ramionach Cristiana. Tak też zrobiłam. Przytuliłam się do pleców mężczyzny, kreśląc na jego torsie niezidentyfikowane wzorki. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że to nie jest ta klatka piersiowa, której oczekiwałam. Otworzyłam oczy, patrząc na siatkarza leżącego obok przestraszonym wzrokiem. On także się obudził, mówiąc do siebie, jak to go boli głowa. Nie wiedziałam, jak zareagować, w dodatku byłam w samej bieliźnie. Nie chcę wiedzieć dlaczego.
- Guma?! – wrzasnęłam tak, że obudziłam mniej więcej cały hotel, a jeśli nie, to chociaż trzy czwarte osobników znajdujących się tutaj. Rudowłosy jak oparzony wyskoczył z łóżka, potykając się przy okazji o nogi leżącego na podłodze Możdżonka – nie chcę wiedzieć co on tutaj robi – pokazałam głową na najwyższego – ważniejsze jest dla mnie to, dlaczego jestem tutaj ja.
- A skąd ja mam wiedzieć?! – naburmuszony zabrał ciuchy i wpełzł do łazienki prawie niezauważony. Usłyszałam, jak puszcza wodę. Porwałam bluzkę Marcina, która sięgała mi do kolan. Była idealna jak na mój strój, w którym właśnie byłam. Przynajmniej nic nie było widać. Zabrałam jeszcze na wszelki wypadek dwie butelki wody niegazowanej. Przydadzą się na potężnego kaca.

- O, Natalia! – krzyknął ucieszony Bartosz, szczerząc się, jakby ktoś dał mu milion cukierków. Rzuciłam mu bezgłośne „zamknij się” i usiadłam przy stoliku, gdzie znajdowali się już Kubiak, Bartman, Nowakowski, Jarosz i mój brat – widzę, że nie rozstajesz się ze swoim nowym ulubionym piciem. – rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie. Natychmiastowo poderwałam się z miejsca, widząc kto wchodzi na stołówkę. Tak. Nie kto inny jak skacowany, nieobecny, niezwykle przygarbiony Savani. Pisnęłam jak mała dziewczynka i pozwoliłam mu wtulić twarz w moje włosy. Oboje tego potrzebowaliśmy.
- Gdzie byłeś? – splotłam nasze dłonie, kierując się w stronę jedynego wolnego stolika – w nocy?
- Nie wiem jakim cudem… - westchnął cicho – u Michała Winiarskiego.
- Co? – parsknęłam śmiechem, natychmiast robiąc się poważna – Dobra, ja wcale nie jestem lepsza. Spędziłam noc u Zagumnego i reszty… - spojrzałam na niego, jakby wyczekując jego reakcji. Ten tylko wzruszył ramionami, śmiejąc się pod nosem – coś w tym śmiesznego? Jak już miałam z kimś spać, to lepiej, żeby to był związek kobieta i mężczyzna, niż mężczyzna i mężczyzna.
- Dobra, wynagrodzę Ci to dzisiaj. Zabieram Cię wieczorem na kolację. Jutro rano wyjeżdżam…
- Musisz? – moja mina od razu zrobiła się skwaszona. Nie chciałam żeby wyjeżdżał. Pewnie znowu spotkamy się za kilka tygodni, a ja podczas tych dni, kiedy jego nie ma obok, zabawiam się uczuciami innych. Tak, proszę państwa. Natalia Kurek wcale nie jest zakochaną po uszy asystentką trenera, we włoskim siatkarzu. Nie. Bawię się uczuciami facetów, jakby to były zabawki. A przynajmniej bawiłam. Potem był Michał. Kubiak. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Może za dużo? Może to, co było między nami, jest dalej? Może nic się nie wypaliło? Może powinnam o tym powiedzieć? Może nie powinnam pocieszać się jednym, kiedy drugiego nie ma obok? Skarciłam się sama w myślach. Tak nie może być. Muszę dorosnąć. Muszę o wszystkim powiedzieć i jednemu, i drugiemu. Chyba, że już się domyślili. Wtedy… wtedy nie będzie tak kolorowo, jak powinno być.
- Muszę. Trener dał mi tylko kilka dni wolnego, żebym mógł się z Tobą zobaczyć, bo jak twierdzi… - odchrząknął teatralnie i przybrał wyraz twarzy, niczym pan z kabaretu, kiedy nie może wytrzymać ze śmiechu, a jednak musi zachować powagę - „Bez Natalii usychasz. Zobacz się z nią i graj wreszcie jak prawdziwy Cristian” – ukazał rząd białych zębów, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Zaśmiałam cicho i przytuliłam do niego, wsłuchując się w bicie serca. Serca, które biło tylko dla mnie.

- A pamiętasz, jak wtedy na meczu nie wiedziałam, którą koszulkę założyć, to zmieniałam co set Kurkową na Twoją? – zaczęłam się śmiać, wijąc się po łóżku. Niewątpliwie było za małe na dwie osoby, a już w szczególności dla siatkarza i dziewczyny, którzy zaczęli wspominać dawne czasy. Każdy mógł usłyszać huk spadającego Cristiana na podłogę – żyjesz? – wyjrzałam zza krawędzi mebla, aby sprawdzić, co z ukochanym. Przecierał obolały, czerwony łokieć – W ogóle… Musimy porozmawiać. Zanim wyjedziesz. Mam mieszane uczucia, co do Nas.
- Gdybyśmy poszli na tą kolację, nic takiego by się nie stało – mruknął skrzywiony. Podniósł się, siadając na łóżku, miażdżąc mi przy tym rękę – i wiesz co? To Twoja wina – chciał dodać coś jeszcze, lecz nie zdążył. Do pokoju wparował Bartman, razem z Jarskim i resztą obstawy.
- Stwierdziliśmy, że skoro Savani jutro wyjeżdża, to zrobimy imprezkę pożegnalną – wyszczerzył się Jarosz, uderzając Zbyszka łokciem.
- Ah, no tak – podrapał się po głowie, wyciągając zza pleców trunek, w postaci wódki. – Mam nadzieję, że Ci pasuje? A w sumie, to mamy nadzieję. – przewróciłam teatralnie oczami, poprawiając pogniecioną koszulkę oraz zakładając na nogi kapcie.
- Wy sobie tutaj pijcie, ja idę porozmawiać z trenerami. Kazali mi wpaść, podobno jakaś nowa taktyka, czy coś… - uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na wszystkich zebranych w pokoju. Było naprawdę fajnie. Przyjęli Włocha jak swojego. Nie wiem, czy dlatego, żeby nie zrobić nam przykrości czy dlatego, że serio go lubili. Raczej to drugie. Oni z byle kim nie piją. – ciekawe czy wiecie, że w porównaniu do innych, ma mocniejszą głowę od was – mruknęłam tylko do siebie, zostawiając za sobą rozbawioną bandę mężczyzn. A może raczej dzieciaków. Pokręciłam głową i wyszłam przed hotel. Usiadłam na pamiętnej ławce, gdzie pierwszy raz się pogodziliśmy i westchnęłam.
- Natalia, musisz się zmienić. Nie możesz dalej taka być. – usłyszałam głos, jakby z tyłu głowy. Dobrze wiedziałam, kto to mówi.
- Baw się uczuciami mężczyzn tak, jak oni bawili się Tobą. Pamiętaj, co się stało na studiach. – powiedział drugi głos. Tak. Pamiętałam, co się wtedy działo. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Byłam skrytą, nieśmiałą osobą bojącą się spytać, gdzie teraz mam wykłady. Wszędzie chodziłam sama. Dlaczego? Cóż, ciążyła także nade mną presja nazwiska „Kurek”. Gdzie się nie pojawiłam, było: to Ty jesteś siostrą Bartka, tego siatkarza? Wolałam być sama. Nikt nie mówił mi, co mam robić. Nikt też nie nauczył mnie, jak żyć. Przed oczami stanął mi obraz z jednej z imprez. Dostałam zaproszenie od chłopaka. Mojego chłopaka. Kochałam go, a on kochał mnie. Przynajmniej tak mówił. Co by było, gdybym wtedy nie zobaczyła go w toalecie z inną? Pewnie dalej bylibyśmy razem, może tworzylibyśmy szczęśliwą rodzinkę, a ja żyłabym w kłamstwie, że zawsze był mi wierny. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości tekstowej. Zgrabnym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy.
„Wszyscy są już u Ciebie. Możesz przyjść. Pamiętaj, tylko cicho.”
Tak. Wcale nie szłam do trenerów. Potrzebowałam kogoś, kto jutro nie wyjedzie. Podniosłam się z ławki, zostawiając wszystkie złe chwile za sobą. Spojrzałam w okno mojego pokoju, gdzie bawili się siatkarze. Sprawiałam wrażenie szczęśliwej. Taką widzial mnie Cristian oraz mój brat. I wszyscy inni. Tylko jedna osoba wiedziała, że sama nie wiem, z kim chcę być. Ruszyłam w stronę drugiego piętra. Zapukałam do drzwi, a kiedy te się otworzyły, wpadłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i najnormalniej w świecie rozpłakałam.


to jest takie zagmatwane i w ogóle, Boże, ale niedługo się to ogarnie.
nie wiem kiedy następny. szkoła. wszystko. trochę brak czasu.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział drugi.


- To pocałuj… - przejechał po wszystkich wzrokiem, lecz dobrze wiedziałam, co on wymyśli. Znam go na tyle, żeby z pewnością zgadnąć, że weźmie kogoś, kto wkurza mnie całym sobą. „Proszę, tylko nie Bartman, nie Bartman, nie Bartman” powtarzałam w myślach bez przekonania – Jego! – pokazał palcem na Zbyszka.
- Kurek, masz wpierdol – rzuciłam, obracając się do niego plecami. Nie wyczaiłam jednak, że ktoś czeka na mój ruch. Gdy napotkałam twarz Zibiego przy swojej, natychmiast odskoczyłam – mógłbyś mnie nie straszyć? Nie mam zamiaru Cię… - przerwał mi, delikatnie wpijając się w moje usta. Zamiast zareagować odpowiednio, co w moim przypadku znaczy rzucić go na ścianę i wyjść, pozwoliłam, aby całował mnie dalej. Nie słyszałam pogwizdywania ze strony reprezentacji, nie zwracałam uwagi na nic. Liczył się tylko on i ta chwila. Czekaj, Natalia, co Ty gadasz? Ty go nienawidzisz! Wkurza Cię na każdym kroku. Z drugiej strony ma takie słodkie usta… Moje myśli biły się ze sobą. Rozum podpowiadał, żeby po prostu odejść, zaś serce mówiło, żebym została. Rozwiązanie przyszło samo. Nie zauważyłam, kiedy drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanął on. Drugi on.
- Natalia? – usłyszałam szept, który przyprawiał mnie za każdym razem o ciarki na całym ciele. Niewiele myśląc oderwałam się od Bartmana, który stał nie rozumiejąc niczego – nie przeszkadzajcie sobie, ja już idę – stwierdził i już go nie było.
- Kurwa… - mruknęłam do siebie, zostawiając osłupiałych siatkarzy, siedzących na dywanie. Wybiegłam, zastanawiając się, gdzie mógł uciec.
- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co tutaj się stało? – usłyszałam tylko głos zdezorientowanego Żygadły. Chodziłam po długich korytarzach ośrodka, myśląc, gdzie może się znaleźć siatkarz. Nie wiedząc, gdzie szukać, wyszłam na dwór i skierowałam się w stronę ławki, którą od pierwszego dnia pokochałam. Niebo było już ciemne, ciężko było dostrzec jakiekolwiek elementy krajobrazu, jak i ludzi, którzy wchodzili do budynku. Usiadłam na dwóch deskach drewna bez oparcia, kołysząc się w bok. Było już zimno. Podskoczyłam, czując na swoich ramionach czyjeś ręce. Jednak kiedy zaczął rysować dziwne szlaczki swoim palcem na mojej dłoni, wiedziałam kto to. Tylko on tak robił. Tylko jego dotyk powodował, że w moim brzuchu latało stado ciem, czy motyli, jak kto woli. Odruchowo oparłam swoją głowę o jego ramię, pozwalając mu przy tym się objąć.
- To nie tak jak myślisz, naprawdę. Graliśmy w butelkę, wiesz, jak to Kurek, wymyślił głupie zadanie i… - nie wiedziałam co dalej mówić. Załamał mi się głos, sama nie wiedząc dlaczego.
- Spokojnie Młoda, nic takiego. Nic sobie nigdy nie obiecywaliśmy, pamiętasz? – mimo ciemności wiedziałam, że delikatnie się uśmiechnął – Nikt nie mówił, jak to teraz wszystko będzie.
- Ale, przecież… Ja nie wiem, co… - po raz drugi tego dnia, ktoś przerwał mi pocałunkiem. Tylko pocałunek tego kogoś był z uczuciem, a nie rządzą. Może dlatego wolałam tych romantycznych facetów? Którzy wiedzieli, jak postępować z kobietami? Z drugiej strony Zbyszek na swój sposób także wiedział, jak się za wszystko zabrać. To nie było to samo. Z uśmiechem na ustach, oddałam się jemu. Tak dobrze było w jego ramionach…
~
- Martaaaaa, ja Cię proszę, ładnie proszę, zamknij się! – usłyszałam pomruk brata, który jednocześnie walił pięścią w ścianę, która oddzielała łazienkę z sypialnią. Jednak nie miałam zamiaru przystopować ze swoim koncertem z repertuaru Foster The People. Wręcz przeciwnie, zaczęłam nadawać głośniej – dlaczego Ty masz w ogóle taki dobry humor? – rzucił, zakłądając na siebie koszulkę.
- A co, nie można? – uśmiechnęłam się szeroko i w podskokach ruszyłam do szafy, wyciągając z nią bluzkę, taką samą jak ma Bartek, tyle że w wersji żeńskiej. Wybiegliśmy w ekspresowym tempie z pokoju, chcąc nie spóźnić się na śniadanie. Kurek tym razem nie posmakował schodów, a to dziwne, bo wszyscy mówili, że dzisiaj są cieplejsze niż ostatnio, za to ja natknęłam się na kogoś, wokół kogo od wczoraj nieustannie krążą moje myśli. Wpadłam w jego umieśniony tors, bez przerwy uśmiechając się od ucha do ucha. Ktoś patrzący na mnie z boku mógłby na pierwszy rzut oka stwierdzić, że coś ćpałam. Coś dobrego, nawet bardzo. Z resztą sama czułam się jak naćpana. Stanęłam na palcach, żeby musnąć jego policzek.
- I don't believe that anybody feels the way I do about you now – mruknął mi do ucha, podśpiewując moją ulubioną piosenkę. Wtuliłam się w niego, nie wypuszczając jego ręki ze swojej. Ze stolika pomachał nam, o dziwo, Igła (przyznać się, kto go nawrócił?) więc ruszyliśmy w ich stronę. Zdążyłam posłać uśmiech Anastasiemu, zanim przede mną nie wyskoczył Bartman, odsuwając mi krzesło.
- Ty się tak nie podlizuj, bo ci to na złe wyjdzie – uniosłam jedną brew, porywając nutellę i bułkę ze stołu – swoją drogą, moja przyjaciółka gdyby Cię zobaczyła, rzuciła by się na Ciebie. Tobie taki układ odpowiada, prawda? – stwierdziłam zgryźliwie. A całą tą sytuację obserwował z boku smutnym wzrokiem pewien wysoki mężczyzna, jak z resztą wszyscy tutaj.



takie krótkie jakieś, przepraszam.
co do osoby, powinnyście się domyślić, o kogo chodzi, postaram się w następnym rozdziale to wyjaśnić. jeśli chcecie byc informowane, to napiszcie w komentarzu numer gg/twittera/bloga.
enjoy!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział pierwszy.

specjalna dedykacja dla @turntomyembrace z którą mam też drugie opowiadanie. tak w sumie to dzięki Tobie można powiedzieć, że znowu zaczęłam pisać <3

Uniosłam delikatnie jedną powiekę, słysząc szelest papieru i ciche „cholera” należące do mojego brata. Otworzyłam drugie oko, patrząc na drugie łóżko, o dziwo, wolne.
- Bartek, co zrobiłeś z Piotrem? - zapytałam zaspałym głosem. Przetarłam wierzchem dłoni oczy - i co robisz z moimi kartkami?
- Yyy... Eee... No... Ja nic nie robię. Same spadły... - zaczął się jąkać. Kiwnęłam tylko głową, nie chciałam kłótni - a Piotrek wyniósł się do Jarosza. Wiesz, jak to on.
- Boi się mnie? - mruknęłam, nie oczekując odpowiedzi. Wstałam, prawie zabijając się o swoje kapcie. Wzięłam telefon, w celu sprawdzenia godziny. Moją uwagę przykuły jednak dwie nieodebrane wiadomości. Jedna oczywiście od Karoliny, czy przypadkiem nie wpadłam już w sidła Zbigniewa Bartmana. Druga zaś od... Cristiana? Poznaliśmy się na jednym z meczy, gdzie nasi grali z Włochami. Wtedy byłam jeszcze jedynie siostrą Kurka. 
„Hej Młoda! I jak tam, asystentko? Mam nadzieję, że jak będziemy z Wami grać, to po meczu dasz się wyciągnąć na jakąś kawę. Stęskniłem się!”. Uśmiechnęłam się do ekranu komórki, co nie umknęło uwadze Bartoszowi. Zignorowałam jego pytający wzrok i w ekspresowym tempie  wystukałam, że z chęcią się z Nim spotkam, że jak będzie w Polsce, to ma dać znać. Zreflektowałam się jednak, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu godzinę 7:42. O 8:00 ma być śniadnanie, a ja jestem w proszku. Wyciągnęłam bluzkę z Orzełkiem na piersi. Do najpiękniejszych nie należała, ale taki urok pracy. Pomknęłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. W głowie miałam tylko tą wiadomość. Niby nic. Kilka słów. A spowodowały, że dzień, w którym znowu się spotkamy, będzie chyba najlepszym w moim życiu. 
- Natalia, to tylko siatkarz. Włoski siatkarz - mruknęłam do siebie i wytarłam. Pomalowałam lekko rzęsy tuszem, a włosy spięłam wysoko w koński ogon. Końcówki były jeszcze trochę mokre. Wyszłam z łazienki i razem z Bartkiem ruszliśmy w stronę stołówki. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy czegoś nie wymyślili, więc usłyszałam tylko...
- Kto ostatni ten sprząta pokój przez tydzień!
I ruszyłam pełną parą przed siebie. Pewnie bym przegrała, gdyby nie to, że Kurkowa sierota wywaliła się na schodach. Przebiegając obok leżącego siatkarza pokazałam mu język i usiadłam na wolnym miejscu obok Kubiaka. Jakbyście nie wiedzieli, Misiek to moja bratnia dusza, która jest ze mną od małego.
- Oho, pani trener coś słabą kondycję ma - rzucił, na co prychnęłam i zabrałam się za kanapkę z serem. Przy stoliku siedzieli jeszcze Bartman, Piotrek i Igła. Ten ostatni dorzucił swoje trzy gorsze.
- Ja mówiłem, że dziewczyny się nie nadają - a wszyscy jak jeden mąż zabili go wzrokiem. 
- Oj Krzysiek, jeszcze raz coś takiego powiesz, a Andrea zmieni zdanie co do Ciebie - uśmiechnęłam się, biorąc drugą kanapkę, tym razem z szynką. W tym samym momencie do stołówki wszedł poobijany Bartek z czerwoną brodą.
- Jezu, Kurek, coś Ty robił w drodze tutaj? - zapytał się Piotrek a ja wybuchnęłam śmiechem. 
- No co? - oburzyłam się - Zapomnieliście, że z waszego przyjmującego pokraka jest?
- Żadna pokraka, wypraszam sobie! - główny zainteresowany wyrwał mi z ręki kanapkę - Ja po prostu sprawdzałem, czy schody serio są takie zimne, jak wszyscy mówią - unósł do góry ręce w geście bezradności - dobre. Powinnaś mi oddawać śniadanie częściej.

Prychnęłam i wstałam z miejsca, mijając w drzwiach Anastasiego. Uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Panno Natalio, dzisiaj jak już pewnie przeczytałaś trening w siłowni o 10. Spotkamy się na miejscu - rzucił i poszedł zjeść. Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, biorąc w rękę komórkę. Wyklepałam numer przyjaciółki i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Napisał. Do. Mnie. Rozumiesz? - pisnęłam podekscytowana.
Ale że kto? - strzeliłam się w czoło.
- Cristian idiotko, Cristian!
- Aaaaaa! - jakby doznała olśnienia - co chce? 
- A co może chcieć ode mnie włoski siatkarz wiedząc, że przyjedzie tutaj i będzie grać mecz z naszą reprezentacją? - kochałam ją, ale czasem mnie wkurzała.
- Spotkać się! - krzyknęła, jakby uradowana swoim szybkim tokiem myślenia.
- Oczywiście, że tak. I się zgodziłam. Da znać jak będzie tutaj i idziemy na jakąś kawę czy coś - uśmiechnęłam się sama do siebie - chociaż znając jego, może pojawić się tutaj nawet dzisiaj.
- Cieszę się razem z Tobą. W ogóle musimy się spotkać. Masz jutro wolny wieczór? Może wpadnę. - nastała chwila ciszy - A jaki jest Bartman?
- Jeśli Ci przerośnięci faceci nic nie wymyślą, to będę miała. Bartman? - zdziwiłam się - tak samo zboczony jak Ty. A teraz muszę kończyć, idziemy na siłownię - westchnęłam i pożegnałam się. Położyłam komórkę na stolik, zabierając z niej kartki od Gardiniego, które miałam uporządkować. Do pokoju wpadł zdyszany Kurek.
- Kurwa! Zaraz na siłownię! - krzyknął i pobiegł do łazienki, przebierając się.
- Uwierz, że wiem - mruknęłam i wyszłam z pokoju zostawiając go samego.

Siłownia. Pewłno spoconych siatkarzy. Może jest to seksowne. Ale nie w takich ilościach. Igła z kamerą, Kubiak opierający się na ławeczce, popisujący się Zbyszek. Nic specjalnego. No dobra. Specjalna, to jest klata Bartmana. Ehh... Co ja mówię? To tylko jeden element w nim, który mi się podoba. Prócz oczu, uśmiechu...
- Natalia, będzie z Tobą źle, oj źle... - szepnęłam do siebie, gdy ten akurat się popatrzył. Podeszłam do niego z diabelskim wyrazem twarzy.
- Proszę pana, co to za obijanie się? Przez całe życie nie będzie pan tak wyglądał - zaśmiałam się i dotknęłam palcem jego torsu. Moja pewność siebie jakby wróciła. Wróciłam na swoje miejsce obserwując rekacje innych ćwiczących.

Sztab ruszył do kuchni na obiad, zaś siatkarze pod prysznice. Zajęłam to samo miejsce co wcześniej, lecz Anastasi przywołał mnie ruchem ręki do siebie. Zabrałam talerz i usiadłam na wolne miejsce pomiędzy AA a Andreą numer dwa. 
- Więc, jak Ci się podoba w Spale? - zapytał pierwszy. Uśmiechnęłam się delikatnie, biorąc do ręki widelec.
- Wiesz... Jest świetnie. Te wielkoludy póki co do szału mnie nie doprowadzają, nie wiem co będzie później, ale jak coś, to macie dobrego psychologa? - wybuchnęli śmiechem. 
- Pewnie, że mamy. Sam czasem z niego korzystam - odparł Gardini, a ja widząc wchodządzych do pomieszczenia chłopaków, przeprosiłam i usiadłam obok Kubiaka. Po chwili przyszedł Zbyszek, świdrując mnie wzrokiem. Non stop. 

- To co ludzie, gramy dzisiaj w butelkę u mnie? - uśmiechnął się szeroko stając na krześle. Odchrząknęłam - To znaczy... U nas - zreflektował się.
- Ale tylko coś mi zepsujecie a osobiście zrobię Wam taki wycisk, że nawet najlepszy masażysta na świecie wam nie pomoże - odparłam i razem ze wszystkimi ruszyliśmy do pokoju. Dwunastu siatkarzy usiadło w kółku, ja wpychając się pomiędzy nich. Zaczął kręcić Bartek. Mówiłam już, że mam niesamowite szczęście? Nie? To mówię teraz. Tak. Wypadło na mnie.
- Pytanie czy zadanie? - zauważyłam błysk w jego oku. Pytania on ma porypane, więc wybrałam to drugie. Podstępny uśmieszek wkradł się na jego usta.
- To pocałuj...

~~~

wcale nie przerywam w takim momencie, skądże! :) nie wiem kiedy będzie następny rozdział, może jakoś za tydzień? zależy jak się uporam z tym wszystkim.

INFO: jak ktoś chce być informowany, to proszę napisać w komentarzu adres bloga/numer gg/nazwę twittera.

enjoy!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Prolog.


Zastanawiałam się, jak moje życie będzie teraz wyglądać. Byłam wdzięczna Bartkowi, że zapewnił mi tą pracę, ale… Właśnie, zawsze musi być jakieś „ale”. Miałam teraz być tak daleko Karoliny? Domu rodzinnego? Sama jedyna wśród tych przerośniętych siatkarzy? Ta wizja mnie przerażała. Nie na długo. Zauważyłam wielkoluda, ruszyłam w jego stronę, a ten porwał mnie w objęcia. Nie widział mnie niemalże miesiąc, a tak się stęsknił? Mhm, coś tutaj było nie tak. Wziął ode mnie walizkę. To też do niego nie pasowało. Opowiadając mu, co u rodziców, doszliśmy do hotelu. Musiałam mieć z nim pokój. I z jego kolegą. Cichym Pitem. Uh... „Natalia, wytrzymasz, wytrzymasz, wytrzymasz!” mówiłam sobie w myślach. Wzięłam kartki, które leżały na stoliku przygotowane przez Anastasiego i ruszyłam z Bartoszem na halę. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Podeszłam do AA z nieśmiałym uśmiechem. Ja? Nieśmiała? Coś tutaj naprawdę nie pasuje.
- A więc powitajcie nową, drugą asystentkę trenera – usłyszałam głos włocha, a po chwili gwizd zachwytu Zbigniewa Bartmana. Typowy erotman.
- Trenerze? – zapytał przerażony Krzysztof Ignaczak – Ale… Dziewczyna?
- A co, dyskryminacja kobiet? – Anastasi od razu rzucił. Uniosłam brew do góry, świdrując wzrokiem jakby przestraszonego Krzysia. Erotman za to uśmiechnął się nieznacznie. Tak. Właśnie się zaczyna przygoda mojego życia.

~~~

na razie takie w sumie nie wiadomo co, gdzie oraz jak, ale to początek. potem się rozkręci. 
od razu uprzedzam, że to czysta fikcja literacka, zdarzenia są zmyślone, nie pasują do rzeczywistości. większość z reprezentantów jest bez drugiej połówki!
następny rozdział nie wiem kiedy, trochę już jego powstało.